sobota, 24 maja 2014

Beauty sponge




            Dziś będzie krótko i na temat. Mianowicie recenzja małej pomarańczowej gąbeczki do makijażu. Mowa o maleństwie marki Real techniques, czyli sióstr Sam i Nic Chapman z Wielkiej Brytanii.

          Już jakiś czas temu wypuściły swoją linię pędzli do makijażu. Gąbka pojawiła się stosunkowo niedawno. Od razu, gdy ją ujrzałam zapragnęłam jej testu. Na plus przemawia cena. Jest tańsza od Beauty Blendera, koszt ok. 30 złotych.

       Zamówiłam swoją ze strony tu i jest ona w 100% oryginalna. Przesyłka dotarła do mnie w ciągu 2 dni, więc ekspresowo.

     Przejdźmy do jej zalet. Po pierwsze dzięki gąbce nasz makijaż jest bardziej scalony ze skórą. Wtapia się w nią, a co za tym idzie wygląda o niebo naturalniej.  Można jej używać nie tylko do podkładu, ale też do wszelkiego rodzaju korektorów i kamuflaży.

    Stosuje się ją jako stempel, czyli naszą twarz stemplujemy, wciskając produkty przy jej użyciu.

  Mycie nie sprawia żadnego problemu, wystarczy odrobina szamponu dla dzieci, albo mydła. Oczywiście ja myje swoją po każdym użyciu ze względów higienicznych.

  Cena w stosunku do jakości jest w porządku, dostępność niestety tylko online.

Jeśli ta się zużyje kupie ponownie, ponieważ jest ogromnym ułatwieniem w makijażu. Polecam z czystym sercem.

Gosha :*

piątek, 23 maja 2014

Birthday party



           Nastąpił ten dzień 22 maja 2014 r. Małgorzata skończyła 25 lat. Czy to oznacza, że jestem już dorosła, zdecydowanie nie. Zawsze otaczałam się ludźmi młodszymi ode mnie i stąd mój brak wystarczającej dojrzałości. Tak mi się wydaje.

         Dzień moich urodzin to niewątpliwie jeden z najpiękniejszych jakie do tej pory przeżyłam. Doświadczyłam ogromnej miłości i ciepła od moich przyjaciół i rodziny. Czas spędzony na świętowaniu dał mi radości na następne 10 lat ;)

     Z tego miejsca chciałam podziękować once again wszystkim,  którzy przyczynili się do tego, aby urodziny były niezapomniane.

Poniżej krótka fotorelacja z urodzin. Na ustach szminka Rimmel by Kate Moss numer 10.






Jeszcze raz ogromne słowa podzięki za całą organizację imprezy urodzinowej dla wszystkich  naciskiem na Marię i Karolinę (http://awaria.blogspot.com i http://cabanissimalife.blogspot.com )jesteście super kocham was!

Gosha :*

środa, 14 maja 2014

Tanie, nie znaczy złe



     Ten post będzie poświęcony kosmetykom niekoniecznie wysokopółkowym. Zdecydowanie lepiej wydać mniej, a być równie zadowolonym.

     Zacznijmy od tego, że ceny w polskich drogeriach są w dużej mierze mocno wygórowane. Jeśli mam płacić za tusz marki Loreal w Rossmannie 50 złotych, wolę kupić go na stronach typu http://www.ezebra.pl. Przyczyna jest jedna- cena. Można znaleźć produkty w bardzo okazyjnych cenach,  jednocześnie mając gwarancję oryginalności i świeżości. Co więcej często znajdujemy tam kosmetyki niedostępne na naszym rynku. Jako, że uwielbiam testować nowości jestem na TAK.


    Przejdźmy do rzeczy, czyli które kosmetyki z niższej półki polecam.

Po pierwsze kredka do brwi z Classics, czyli odnoga Golden Rose, kosztuje kilka złotych, a jest świetna, występuje w kilku odcieniach. W swojej formule zawiera coś jakby wosk, więc dodatkowo trzyma włoski w ryzach.







Każda z nas chce wyglądać świeżo i młodo, pomaga w tym róż nałożony na jabłuszka na kościach policzkowych. Jednym z moich ulubionych jest ten marki MIYO cheeky blush, cena jak wyżej kilka złotych, trzyma się naprawdę długo i wygląda  jak naturalny rumieniec.



Przejdźmy do oczu. By cienie utrzymywały się długo warto nałożyć pod nie bazę. Ja wybrałam ELF eyelid primer w kolorze sheer. Dzięki niej makijaż oczu jest długotrwały, nie zmienia koloru powieki, wygodny aplikator ułatwia jej nakładanie. Cena ok. 16 złotych na allegro.

 Co do cieni, używam różnych. Cenowo podobnie. Inglot to koszt 10 złotych za wkład okrągły, które niestety są wycofywane. Catrice 15 złotych. Obie firmy spełniają moje oczekiwania. Jednak moimi ulubionymi cieniami są te ze Sleek make up. Warianty kolorystyczne są tak zróżnicowane, że każda z nas znajdzie coś dla siebie. Niestety nie są dostępne stacjonarnie w Polsce. W dobie internetu nie sprawia to najmniejszego problemu. Koszt ok. 35 złotych.







Na zdjęciu paleta Au naturel.

Ostatnim krokiem w moim makijażu są usta. Czasem zamiast mocniej malować oczy stawiam na usta. Lubię malować je na czerwono, burgundowo, fioletowo, pomarańczowo, zdarza się pomadka w odcieniu NUDE. Polecam te z firmy KOBO  dostępne w Naturze. Cena 15 złotych, często są w promocji za 10. Kolorów moc, można oszaleć.

Ulubiona czerwień Rimmel by Kate Moss numer 10, ma niebieskie podbicie, czyli optycznie wybiela zęby.






Liczę, że komuś przydadzą się moje rady i polecane produkty. W razie pytań piszcie, postaram się rzetelnie odpowiedzieć.



Gosha ;*

sobota, 3 maja 2014

Zacznijmy od początku




    Podstawą przygotowania twarzy do makijażu jest odpowiedni krem, przeznaczony do naszego typu cery. We wcześniejszej notce wspomniałam, że z czystym sumieniem polecam Ziaja 25+ nawilżająco- matujący.


   Jakiś czas temu zastanawiałam się w jakim wieku zaczęłam się malować, ale chodziło mi o pełny makijaż z wykorzystaniem podkładu pudru etc. Było to ok. 18 roku życia, czyli 7 lat temu.

  Dla przypomnienia stworzyłam listę podkładów (o dziwo wszystkie pamiętałam), których używałam przez te siedem lat. Lista jest dość długa, ale dzięki temu mam opinię i mogę powiedzieć czy dany produkt się u mnie sprawdził, czy wręcz odwrotnie.


  Zaczynamy, o tych pierwszych do powiedzenia mam jedno,  nie są warte kupna i tyle. Mowa o :

- Podkładzie w musie z Avon'u, który być może nie jest już dostępny
- AA długotrwały podkład, tragedia jeśli chodzi o odcienie
- Wibo Illuminating, brak subtelnego rozświetlenia, jedynie nieestetyczny błysk
- Max factor Lasting perfomance, duży wybór kolorów, ale strasznie tępo się nakłada

Teraz przejdę do tych bardziej lubianych:

- Estee Lauder Double Wear, gdyby nie zbyt ciemna kolorystyka byłby świetny
- Maybelline Affinitone, meega wydajny, odcienie dopasowują się do karnacji, trochę zbyt lejący
- Revlon colorstay, brak pompki, odór alkoholu, zapycha pory, krycie świetne
- Maybelline BB cream dream fresh, delikatne krycie, kolory minimalnie za ciemne
- Clinique Superbalanced, odcienie nie dla Polek, fajna kremowa konsystencja
- Pharmaceris delikatny podkład intensywnie kryjący, dobrze kryje, jednak odcienie trudne w wyborze, bardzo wydajny często w promocji
- Dior Forever, cena nie adekwatna do jakości, zbiera się w załamaniach, luksus używania wysokopółkowego kosmetyku
- Lancome Le teint ultra, cena również wysoka, na plus pompka, odcienie już bardziej przystępne, delikatne krycie
- Vichy dermablend, krycie perfekcyjne, na pewno nie na co dzień, kolory dla bladolicych nieodpowiednie

Na koniec najulubieńsze:

- La roche posay Unifiance lekki, a mimo to kryjący
- La roche posay Toleriane , gęsty, aplikacja bezproblemowa
- Loreal True match, konsystencja kremowa, ładne krycie, mnóstwo odcieni, długotrwały
- Loreal infallible jak wyżej, naturalne wykończenie
- Bourjois CC cream, moje niedawne odkrycie, prawdopodobnie będzie ulubieńcem lata, lekki, ładnie pachnie, mimo to kryje to co potrzeba
- Rimmel wake me up, bardzo ładny efekt rozświetleni, świeży wygląd cery
- Calvin Klein infinite matt, znalazłam idealny odcień Porcelain, lubiłam go jednak jest dość trudno dostępny, ja kupowałam na allegro
- BB cream Mizon, pierwszy oryginalny krem BB z Azji w moim posiadaniu, odcień idealny, krycie bez zarzutu, długotrwały, satynowe wykończenie
- Bourjois 1,2,3 perfect, ciekawy produkt zadowalające krycie, nie błyszczy się po przypudrowaniu przez dość długi czas, nie ściera się
- Bourjois Healthy mix, póki co jest moim KWC, przyjemność stosowania, zapach owoców, krycie, bez efektu maski, delikatne rozświetlenie, nie ciemnieje



Liczę, że w jakiś sposób ułatwiłam wam wybór odpowiedniego podkładu, jednak zaznaczam, że jest to moja subiektywna opinia. Zawsze warto dany produkt przetestować na sobie indywidualnie i samemu się przekonać czy daje radę.




-