czwartek, 10 kwietnia 2014

Make up routine



        

                    Każdy dzień to nowe wyzwania, a zarazem w moim przypadku nowy makijaż i "stylówka".

           Staram się, aby kolory w jakiś sposób grały ze sobą i wszystko wyglądało ładnie i schludnie.
 Nie jest tajemnicą, że moimi ulubionymi i najczęściej wybieranymi makijażami są te wyraźne i zdecydowane. Odzwierciedlają one chyba moją osobowość.

         Każdy kto mnie zna wie, że w moim przypadku makijaż dzienny to rzadkość. No dobra mogą być delikatne cienie na powiekach, ale rzęsy do nieba obowiązkowo! Akcent na usta niemal zawsze.

       Chciałabym wam polecić kilka produktów, które sama stosuję od dłuższego czasu i które są warte uwagi.

Zacznę od początku: baza pod podkład. Nie używam jej na co dzień,a jedynie na większe wyjścia. Zapewnia skórze matowy wygląd, zmniejsza widoczność porów oraz przedłuża trwałość podkładu.

W swoim posiadaniu mam obecnie miniaturkę The porefessionnal od Benefit. Kilka lat temu testowałam Chanel Le Blanc, czyli rozświetlające cudeńko. Kolejno Sephora Baza matująco- wygładzająca. Kilka tańszych jak INGRID. Poniżej zdjęcia:


Którą jest moim faworytem? Zdecydowanie Benefit The porefessional. Pomaga mi w ukryciu porów, wygładza skórę. Niestety minusem jest cena ok. 150 złotych.

Po bazie przychodzi czas na podkład. Oj tych to u mnie na toaletce było sporo. Wciąż szukam ideału. Mam cerę problematyczną. Zaczynałam od podkładów mocniej kryjących jak Estee Lauder Double wear. Kolorystyka pozostawia wiele do życzenia. Przynajmniej te kilka lat temu, nie dałam rady z doborem odpowiedniego odcienia.

Po latach prób przekonałam się, że nie warto robić sobie "tapety" tylko po to by zakryć niedoskonałości. Do tego celu mamy korektory. Zyskałam naturalniejszy wygląd np. dzięki podkładom Rimmel Wake me up.





Ponadto latem nie chcę obciążać swojej skóry dodatkowo, więc decyduję się na BB cream. Nie te z drogerii jak Garnier, czy Maybelline. Swoje kremy BB zamwiam na stronie tu. Przede wszystkim mają super jasne odcienie, ponieważ są tworzone z myślą o Azjatkach. To nie tylko makijaż, ale też pielęgnacja. Z czystym sumieniem polecam oryginalne kremy.

Jest ich mnóstwo, wystarczy dopasować odpowiedni do potrzeb i wieku naszej skóry.

Korektory, to temat rzeka. Pod oczy coś rozświetlającego super odkrycie:







Nadaje spojrzeniu lekkości. Odmładza oko i je "otwiera".



A na niedoskonałości MAC Studio finish concealer:

Drogi fakt, ale meeega wydajny. Coś tańszego Catrice camouflage cream:






 Na koniec puder, ja preferuję sypki w domu, na wyjazdy prasowany. Nie mam ulubionego, ale znów fokus na Azję. Skinfood peach and sake:






Idealnie zmielony, pięknie pachnie i matuje.

Jak bronzer to raczej chłodny, bez domieszki czerwieni, czy cegły. Tutaj NYX w kolorze Taupe:



Blush time! W zależności od dnia raz bardziej różowy, innym razem brzoskwinia. Róż to taki powiew świeżości. Odejmuje lat!

Na szczyty kości policzkowych ląduje rozświetlacz. Z tymi akurat nie mam dużego doświadczenia. Oto kilka moich perełek:


Precieux Printemps, Poudre Signee de Chanel 

Znów coś tańszego, czyli Essence (tak swoją drogą bardzo lubię tą markę): 


Niestety produkt jest z limitowanki.

Ten powinien jeszcze być dostępny online:





Jest kilka odcieni tylko wybierać ;)


Na dziś to tyle, o reszcie ulubionych i polecanych przeze mnie specyfikach w kolejnych notkach.

Mam nadzieję, że nikt nie zaśnie podczas czytania, o ile wytrwa w ogóle do końca ;)

Buziaki Gosha :*

4 komentarze: